Nasi parafianie oczekiwali na nas od wczesnego ranka, bo tutaj jest to wielkie wydarzenie. Ksiądz dociera do tych miejsc bardzo rzadko. Warunki są bardzo proste, wręcz prymitywne, ale w tym wszystkim doświadczyć można było czegoś z betlejemskiej stajenki – kaplica z kilku desek i blachy, nawet ławki pożyczone, bo nie byłoby na czym usiąść. Szopka zrobiona „na prędce” z liścia babanowca i śpiew ptaków, rozradowane twarze dzieci, ich proste odpowiedzi: Gdzie urodził się Pan Jezus? – W domu dla kóz. Dary z dumą niesione na ofiarowanie – kilka owoców, warzyw… Każdy chciał ofiarować Dzieciątku to co miał. I oczywiście tańce i śpiewy, bez których nie mogłoby się odbyć żadne święto.
Z świątecznym pozdrowieniem
S. Roberta Czarnik CSSJ