W czasie meczów reprezentacji Brazyli ulice są puste. Podczas pierwszego meczu na rozpoczęcie jechałam do pracy, wyszłam jak zwykle o godz. 17.00 – akurat rozpoczynał się pierwszy mecz. Doszlam na przestanek i... stoję! Prawie nic nie jechało, było tylko kilku pracownikow z lotniska, ktorzy pojechali “wam” (cos w stylu dawnych nysek). Poczekałam sporo, zanim w koncu “wamem” przejechalam cześć drogi, a potem autobusami na zasadzie “byle do przodu”. W czasie następnych meczy Brazyli byłam w domu. Nawet nie siedząc przed telewizorem i tak się wiedziało, kiedy Brazylia strzeliła gola, bo wiwaty słychacć było daleko, ognie sztuczne, strzaly – (z broni palnej oczywiście). Ostatno już pojechałam wcześniej, żeby dojechać do szpitala przed meczem. Jutro muszę zrobić tak samo. Niektore ulice są wystrojone, domy często też, przed niektórymi sklepami chodniki wymalowane... w dniach meczy ludzie najczęściej ubrani są na zielono – zółto, tak jak w TV na stadionach, tak widac to na ulicach - jest tak samo. Ostatnio, jak jechałam do pracy, to bylam jedną szarą plamą w autobusie, może były jeszcze ze dwie osoby ubrane normalnie, jeśli były. Obiektywnie: jedyna rzeczą co chyba w Rio zostanie po “Copa 2014” to Trancarioca – trasa dla autobusów łącząca lotnisko międzynarodowe na naszej wspie - Ilha do Governador - z Barra da Tijuca. Trasa ta przebiega przez 27 dzielnic i może przewieźć dziennie ok. 320 tys. osob. A za dwa lata znów w Brazyli Olimpíada.... Tego entuzjazmu nie było aż do rozpoczęcia “Copa 2014”. Pamiętam spotkanie z sędzią w szpitalu o świcie, który przyjechał szukać miejsca na intensywnej terapi dla chorego, bo w państwowych szpitalach nie było już miejsc. Tu też miejsca nie było... mimo, że to jest szpital prywatny... Wtedy sędzia stwierdził wprost, że za te pieniądze co poszly na kolejny remont Maracanã, niejeden szpital by wybudowano...."